jak operator, zdjęcie: U.S. Air National Guard photo by Master Sgt. Andrew M. LaMoreaux, CC-0
LFX

#JakOperator – Roraty

Rozważanie pierwszej adwentowej Ewangelii zacząłem od słowa „ciemność”. Moim pierwszym pomysłem na przygotowanie się na bycie odbitym jest wejście w nią – w sensie ściśle fizycznym.

W sobotę wspomniałem o tym, że postaram się w Adwencie pisać częściej, podsuwając Wam różne pomysły na ten czas. Nie gwarantuję, że uda mi się pisać codziennie, ale postaram się to robić parę razy w tygodniu. Tytuły wpisów adwentowych zawsze będą się zaczynać od #JakOperator, będą raczej krótkie i będą zawierały konkretne rzeczy do zrobienia. Zapraszam do przejścia ze mną drogi zakładnika oczekującego na odbicie.

Jeśli nie śledzisz profili na portalach społecznościowych, przed przeczytaniem dalszej części wpisu (i kolejnych tekstów adwentowych) przeczytaj artykuł Dominikanów o głupotach o Adwencie. Szczególnie zwróć uwagę na punkt 4.

Mój pierwszy pomysł na Adwent może wydawać się oklepany, ale postaram się przedstawić Ci go z innej perspektywy. Tym pomysłem są Roraty.

Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale w świadomości większości osób Roraty stały się Mszą Świętą dla dzieci, na którą mogą pójść z lampionem przed lekcjami i zebrać obrazki. Według mnie – to (po Wigilii Paschalnej) chyba najbardziej męskie Msze w Kościele Katolickim. Ciemność, głębokie osadzenie w tradycji i oczekiwanie razem z kobietą. Wiele osób te rzeczy uznałoby za fundamentalne dla bycia mężczyzną. I to wszystko znajdziesz w Roratach.

Jak Operator - roraty

Dodatkowo, chodzenie na Roraty ma parę „codziennych” zalet. Po pierwsze: musisz rano wygrzebać się spod ciepłej kołdry i wyjść na późnojesienny chłód. Dla „sów” takich, jak ja, samo zrezygnowanie z podrzemania parunastu minut to naprawdę niezłe wyzwanie i walka ze swoją słabością. Wyjście bloku na paręnaście minut spaceru to kolejne wyzwanie, które zahartuje Twoją psychikę. A jeśli uda Ci się to zrobić regularnie przez dwadzieścia parę dni, to może wyrobisz sobie także nową rutynę i zmienisz swój tryb funkcjonowania, co może być drugą zaletą z chodzenia na Roraty – będzie potem miał więcej czasu każdego ranka. Trzecia – zaczynasz dzień od Mszy Świętej, czyli najlepszej rzeczy na świecie. To działa o wiele lepiej, niż kawa.

Roraty mają też dwie wady, które wynikają właśnie z ich osadzenia w tradycji. W dzisiejszych czasach godziny pracy uniemożliwiają wielu osobom uczestnictwo w porannej Mszy Świętej. Drugą wadą, związaną z tym, jest próba „pójścia na rękę” i przesuwanie w niektórych kościołach Rorat na godziny popołudniowe. Byłem kiedyś na takich i… cóż, to już nie to samo. Czym innym jest walka z całodniowym zmęczeniem, a czym innym walka z porannym snem.

Szczerze przyznam, że w tym roku też zaliczam się do grupy, która w godzinach Rorat zbiera się do pracy i na pewno nie będę na nie chodził regularnie. To taki wyróżnik tego wpisu – generalnie będę pisał o rzeczach, które sam planuję zrobić danego dnia. Ale jeśli Ty możesz – zachęcam Cię, żebyś wszedł co rano w ciemność, którą rozświetli dopiero „Gloria”. Mi udało się to dwa razy w życiu i uważam, że naprawdę warto tak przygotować się na przyjście Pana. Przy okazji – możesz wspomnieć o mnie w czasie modlitwy wiernych. Z góry dzięki.

Ten wpis pochodzi z cyklu adwentowego na rok 2015. Jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi treściami na blogu, zapisz się na newsletter:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.