Książka dla paramedyka: „Wir. Na linii ognia”
Mniej-więcej osiem lat temu – chwilę po zabiciu Osamy bin Ladena – na rynku zaczęły pojawiać się książki pisane przez byłych operatorów US Navy SEALs. Chyba pierwszy w Polsce ukazał się „Snajper” H. Wasdina, następnie „Cel snajpera” Ch. Kyle’a, a potem już poleciało. Co bardziej złośliwi komentowali, że teraz na BUD/S kandydaci muszą wykazać się także talentem pisarskim. Minęło parę lat i trend zza oceanu zaczął docierać do polskich Wojsk Specjalnych. Ostatnio – dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak – w ręce wpadła mi kolejna książka polskiego operatora: „Wir. Na linii ognia”, napisana przez starszego sierżanta Krzysztofa Plutę. Od początku przyciągnęła mnie dwoma cechami. Po pierwsze – książkę napisał były żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów, więc jest to pewna odmiana w stosunku do najbardziej rozpisanych GROMowców. Po drugie – napisał ją chyba najsłynniejszy operator-paramedyk w Polsce. W tym wpisie opowiem, czy książce udało się utrzymać moje zainteresowanie aż do końca.
W swojej biografii Wir opisuje okres mniej-więcej od momentu podjęcia decyzji o wstąpieniu do wojska do odejścia na emeryturę. Skrótowo jest także wspomniane dzieciństwo autora. Wir opisuje służbę zasadniczą, starania o przyjęcie do Jednostki Wojskowej Komandosów, transformacje, jakim uległa JWK na początku XXI wieku, misje w Macedonii, Iraku i Afganistanie oraz – najbardziej szczegółowo – szkolenia medyków wojskowych w USA.
Bardzo odpowiada mi sposób prowadzenia narracji. Długość rozdziałów i dynamika opisu poszczególnych wydarzeń sprawiły, że przez 10 dni czytania książki starałem się chwycić ją zawsze, gdy tylko miałem 5 wolnych minut i odpowiednie światło. Sam język książki jest rozsądnie wojskowy – nie razi ani zbytnim „ugłaskaniem”, ani nadmierną wulgarnością. Styl pisania ani nie zniesmacza dosadnością, ani nie śmieszy ukrywaniem emocji. Po prostu wszystko jest dobrze wyważone – tam, gdzie coś musi być podkreślone, jest podkreślone i kropka.
Jak już wspomniałem, najwięcej miejsca poświęcone jest kursowi Special Operations Combat Medic, który Wir ukończył jako pierwszy Polak. Kurs SOCM to półroczne, zaawansowane szkolenie, przygotowujące operatorów do pełnienia funkcji paramedyków w siłach specjalnych. Autor świetnie opisuje zakres i przebieg kursu oraz stosowane przez instruktorów metody szkoleniowe, które pozwalają przygotować kursantów do udzielania pomocy medycznej na prawdziwym polu walki. Zupełnie szczerze – ta część była dla mnie o wiele ciekawsza, niż relacje z misji.
Trochę żałuję, że historia życia Wira nie jest pociągnięta jeszcze trochę dłużej – na to, jak po wojsku rozwijał swoją firmę szkoleniową. Dla mnie byłoby to bardzo ciekawe, a może i książka znalazłaby więcej odbiorców w środowisku przedsiębiorców. Ale cóż, może lepiej zachować materiał na kolejną część?
Książka sprawia wrażenie szczerej, a Wir nie ucieka od opisywania trudnych rzeczy. I bardzo mi się to podoba, bo w życiu niewiele rzeczy jest czarno-białych i wygładzonych jak w amerykańskich filmach wojennych. W „Na linii ognia” można przeczytać o rzeczach trudnych, jak niesubordynacja autora w czasie misji w Afganistanie, mentalność lekarzy wojskowych w Polsce, protesty ekologów przeciw wykorzystywaniu kóz w czasie szkolenia SOCM, problemy ze szkoleniem afgańskich oddziałów specjalnych, uzależnienie od wojny i utrata wiary. Są też momenty pokazujące wielkość ludzi służących w JWK – jak choćby zapewnienie opieki chorej córce Wira, gdy ten był na szkoleniu w Stanach. No i jest masa tych takich „normalnych” – a przynajmniej normalnych jak na życie operatora sił specjalnych. Wszystkie refleksje autora trzymają poziom i nie trącą ani patosem, ani banałem. Po prostu spojrzenie na życie sensownie myślącego gościa.
Podsumowując: Wir wydał ze Znakiem świetną książkę. Ja lokuję ją w pierwszej trójce książek polskich specjalsów i piątce wszystkich biografii operatorów, które czytałem. Na pewno świetną robotę zrobili edytorzy, którzy pomogli wybrać wydarzenia, które znalazły się w wydaniu. Książka opisuje ciekawe życie i wciąga, przez co czyta się ją bardzo szybko, a po ostatniej stronie pozostaje niedosyt i pytanie „i to tyle?”. Całość pozwala uzyskać fajny obraz służby w Wojskach Specjalnych oraz skłania do refleksji i zajęcia stanowiska wobec kwestii podsuwanych przez autora. Jeśli chcesz przeczytać coś fajnego w czasie weekendu Wielkanocnego albo majowego – zdecydowanie polecam szybko pobiec do księgarni i kupić „Na linii ognia”. Pod tym wpisem znajdziesz też porównanie cen książki w różnych księgarniach.
A jeśli też chciałbyś żyć jak operator-paramedyk, zacznij to robić już dzisiaj! Regularnie czytając mojego bloga dowiesz się, jak wprowadzić w swoje życie zasady wojsk specjalnych. I to nawet, jeśli nigdy w życiu nie planujesz ubrać munduru. Najlepszym sposobem, żeby niczego nie przegapić jest śledzenie mojego newslettera:
Kupując książkę po kliknięciu w któryś z linków na liście, wesprzesz rozwój bloga – sprzedający podzieli się ze mną prowizją od sprzedaży.