paczki w samochodzie kurierskim jadą do automatu paczkowego zdjęcie:claudio-schwarz-unsplash, CC-0
rozpoznanie

Jak zepsuć dobry sposób dostarczania paczek?

Uwielbiam automaty paczkowe od kiedy tylko pierwszy taki pojawił się w mojej okolicy. Pierwsze zamówienie do takiego urządzenia zrobiłem bardziej z ciekawości, a żeby je odebrać musiałem iść na nogach jakieś 20 minut, bo tyle miałem do najbliższego automatu. Niedługo potem – gdy zmieniłem pracę i miałem automat blisko nowej – dostawa do takiego punktu stała się moim ulubionym sposobem odbioru zamówień internetowych. Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat, automatów pojawiło się więcej, zaczęli z nich korzystać różni operatorzy, pojawiły się aplikacje… i jeszcze kilka tygodni temu uważałem, że pod tym względem może być coraz lepiej. Niestety, pomysłowość jednej firmy mnie zaskoczyła i okazało się, że nawet tak fajną usługę można schrzanić.


Pamiętam, jak kilkanaście lat temu usługi kurierskie wyszły z cienia oferty dla firm, zaczęły być szerzej dostępne i stosowane w doręczeniu przesyłek do domów. W porównaniu z operatorem państwowym, który doręczał przesyłki jak chciał (a zwykle zostawiał awizo – tu akurat niewiele się zmieniło), to była rewolucja. Dostawa zwykle następnego dnia roboczego, kurier często dzwonił i umawiał się na konkretną godzinę, szybkie i łatwe rozpatrywanie reklamacji… tylko zamawiać i czekać.

Ale, jak często bywa, biznes nie okazał się łatwy w skalowaniu. Wraz ze wzrostem popularności, jakość usług zaczęła spadać. Kurierzy przychodzili w dziwnych godzinach albo w ogóle nie podejmowali prób doręczenia, reklamacje rozbijały się na niekończącym się oczekiwaniu na infolinii… i w tę lukę właśnie weszły automaty paczkowe (wtedy nawet można było je nazywać normalnie, bo nazwa nie była zastrzeżona:-P).

Odwrócenie ról okazało się świetnym pomysłem – paczka trafiała w umówione miejsce i można było po nią podejść nie martwiąc się o godziny otwarcia. Albo podać komuś numer telefonu i kod, żeby odebrał za nas. Znowu wrócił stan „tylko zamawiać i czekać”, przynajmniej dla mnie. Wszystko szło pięknie do przodu, a pandemia i związany z nią skok zamówień zdalnych sprawiły, że obsługa automatów (już wtedy różnych firm) przez aplikacje stała się jeszcze łatwiejsza.

Jak wspomniałem, mogłem śledzić rozwój tej technologii od kiedy tylko pojawiła się w mojej okolicy. Przez te lata korzystałem z automatów wielu firm i naprawdę na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć przypadki, kiedy miałem z tym jakiś problem.

Aż tu nagle ostatnio zrobiłem pierwsze zamówienie z dostawą do automatu firmy kurierskiej, z którego jeszcze nie korzystałem. O samej firmie od mniej-więcej 10 lat mam bardzo złą opinię ale uznałem, że przecież automat to automat i co tutaj może pójść źle?

Jak się przekonałem, moja wyobraźnia jest bardzo ograniczona i nawet tak prostą i dobrą usługę można zepsuć w imię… no właśnie nawet nie wiem, w imię czego.

A teraz do rzeczy – było to tak…

Proces zakupu

Sam zakup w sklepie przebiegł bez problemów – standardowa procedura, tylko z jakiegoś powodu na końcu wybrałem dostawę właśnie do automatu firmy kurierskiej, którego dotychczas nie znałem. „Co może pójść. nie tak?”, pomyślałem i niewiele się zastanawiając, opłaciłem zamówienie.

Pierwsze zdziwienie przyszło, gdy w mailu informującym, że paczka czeka na odbiór. przeczytałem, że aby otworzyć automat muszę mieć zainstalowaną aplikację. Nie spodobało mi się to, ale poszedłem za ciosem i sprawdziłem ją w sklepie mojego telefonu.

Analiza aplikacji

Żeby nie było, że nie zauważam pozytywów: aplikacja jest darmowa i nie trzeba dopłacać, żeby odebrać swoje zakupy:-).

Za to po sprawdzeniu wymaganych uprawnień włosy by mi się zjeżyły na głowie, gdybym je miał. Oto, czego wymaga aplikacja:

Wykaz uprawnień aplikacji ze sklepu Google Play. Aby odebrać paczkę z automatu paczkowego, aplikacja wymaga dostępu do tożsamości, kontaktów, lokalizacji, aparatu, inforrmacji o WiFi, odbierania danych, tworzenia kont i haseł, parowania Bluetooth i dostępu do jego ustawień, uruchamiania w autostarcie i odczytywania kontaktów. Serio?...

Serio?? Ja chcę odebrać paczkę, a firma kurierska (z którą nawet nie podpisałem. umowy, bo wszystko. załatwiał sprzedawca) twierdzi, że żeby mi ją wydać potrzebuje uprawnienia do:

  • sprawdzania, jakie mam konta na telefonie,
  • utworzenia nowego konta lub usunięcia istniejącego,
  • sprawdzenia kontaktów w moim telefonie,
  • informacji, gdzie jestem,
  • robienia zdjęć i kręcenia. filmów,
  • informacji o mojej sieci WiFi,
  • ustawiania haseł,
  • dostępu do wszystkich możliwych połączeń,
  • uruchamiania swojej aplikacji przy starcie systemu,
  • blokowania usypiania mojego telefonu,
  • ustawiania haseł i używania kont.

Wiem, że. trochę przerysowuję, ale nie widzę żadnego uzasadnienia, żeby te uprawnienia były jakkolwiek potrzebne do odebrania paczki ze skrytki. Jeśli się mylę, śmiało wyprowadź mnie z błędu.

Żeby zastosować metodę hamburgera i skończyć tę część też pozytywem: przynajmniej szyfrują dane, nie udostępniają ich innym i pozwalają skorzystać z „prawa do zapomnienia”. Miło.

Informacja ze sklepu Google Play, że aplikacja zbiera dane osobowe, ale je szyfruje i nie udostępnia ich innym firmom. Miło, że przynajmniej tyle.

Proces odbioru

Zagryzłem zęby i w lekko izolowanym środowisku zainstalowałem aplikację, żeby pójść do punktu. Przy automacie musiałem pozwolić aplikacji na korzystanie z mojej lokalizacji, sieci komórkowej i Bluetootha. Dostałem też zalecenie, że powinienem odpiąć wszystko od telefonu: słuchawki, smartwatch, zestaw głosnomówiący, bo jeszcze nie zadziała.

Kolejna zagwozdka: jeśli automat połączy się z moim telefonem przez BT (który z definicji ma bardzo ograniczony zasięg), to po co firmie jeszcze moja lokalizacja?

Na szczęście, dalej poszło prosto. Drzwiczki się otwarły, zabrałem paczkę, odinstalowałem aplikację i zapamiętałem, żeby już nie wybierać tego sposobu dostawy.

Efekt końcowy był pozytywny: dostałem swoją paczkę. Ale było to bardzo frustrujące doświadczenie. Dlatego od razu nasuwa się pytanie…

Jak można to zrobić lepiej?

Sposób obsługi automatu, który wybrała ta firma, mógłby być nawet fajny i może nawet nie zwróciłbym uwagi na wszystko, co napisałem powyżej, gdyby tylko dostępne było rozwiązanie alternatywne.

Tak, jak w automatach innych firm, z którymi mam doświadczenie: tam zazwyczaj mogę wybrać co najmniej dwa sposoby odbioru paczki:

  • zdalne otwarcie za pomocą aplikacji,
  • zeskanowanie QR kodu,
  • wykorzystanie kodu przesłanego SMSem,
  • wykorzystanie kodu przesłanego mailem.

Dzięki temu mogę wybrać metodę, która po prostu mi pasuje.

Druga rzecz, którą bym usprawnił, jest jasne informowanie przez sprzedawcę, jakie są warunki odebrania paczki. Ale tutaj biorę na klatę, że coś założyłem i nie chciało mi się tego sprawdzić. Tak to jest, jak się nie czyta umów…

Przerwa na łyk kawy

Jeśli doczytałeś aż tutaj podejrzewam, że wpis jest dla Ciebie interesujący albo przydatny (albo i jedno, i drugie). Skoro tak, może dorzucisz się do kawy dla mnie? Wystarczy, że klikniesz w poniższą grafikę.

grafika zachęcająca do wsparcia przez serwis buycofee.to z linkiem prowadzącym do strony wsparcia mojego bloga

A dlaczego w ogóle widzę problem?

Właśnie, dlaczego aż tak bardzo mnie to razi w oczy? Powodów jest co najmniej kilka.

Po pierwsze: zbieranie danych. Przyznawanie szerokich uprawnień aplikacji „bo autor tak chce” jest zawsze złym pomysłem, nawet jeśli dostawcą jest duża firma o dobrej pozycji na rynku.

Po drugie: bezpieczeństwo. Nie jestem w stanie ocenić, jak bardzo realny jest to scenariusz (i będę wdzięczny za komentarze w tej kwestii), ale wyobrażam sobie że ktoś znający sposób działania aplikacji rozłoży koło automatu „evil twin” na BT, który będzie pod tą samą nazwą zagłuszał sygnał automatu, łączył się z telefonem odbiorcy i zaczynał po nim buszować.

Argument „ale przecież nikt by tak nie zrobił”… cóż, jest wstępem do wielu historii o kradzieży i wyciekach danych.

Po trzecie: dostępność. Odbiór paczki ściśle związany z konkretnym (moim) telefonem tak naprawdę bardzo ogranicza możliwość odbioru. Jeśli mam kod (czy to do wklikania, czy QR), mogę go wysłać komuś znajomemu, jakbym zachorował i akurat nie mógł sam odebrać paczki.

Dwie rady na koniec

Po przeczytaniu tego wpisu chciałbym, żebyś zapamiętał dwie rzeczy.

Pierwsza: zwracaj uwagę na to, co instalujesz na komórce, a szczególnie jakie uprawnienia przyznajesz. Aplikacja do odbioru paczek wymagająca dostępu do aparatu albo kalkulator, który chce móc wykonywać za Ciebie połączenia telefoniczne nie wyglądają dobrze. Jeśli masz wątpliwości, naprawdę lepiej sobie odpuścić. Nawet paczkę można zamówić jeszcze raz i odebrać ją dzień czy dwa później w lepszy sposób.

Druga: jeśli nadajesz/odbierasz paczkę (w automacie dowolnej firmy), zawsze pamiętaj, żeby wszystko odklikać do końca . Tak, żeby na wyświetlaczu (o ile on jest, co do historii prowadzącej do tego wpisu było dla mnie oczywistością…) pojawił się ekran startowy. Bez tego ktoś, kto przyjdzie do automatu po Tobie czasem będzie mógł narobić Ci kłopotów lub co najmniej trochę uprzykrzyć życie.

Zachęcam też do podzielenia się Twoimi historiami związanymi z dziwnymi aplikacjami, które spotkałeś.

A jeśli chcesz pozostać w kontakcie, zachęcam do newslettera:

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.