odprawa

Twardziel (Mt 14, 22-33)

Mówiąc o Papieżu i podstawie Prymatu Piotrowego, większość osób powołuje się na fragment Ewangelii, który usłyszymy za parę tygodni (Mt 16,13-20). Ten, zaraz po którym Piotr słyszy od Jezusa „Zejdź mi z oczu” (Mt 16, 21-23) – świetne powołanie Papieża, prawda? Ja za to parę tygodni temu trafiłem na dzisiejszą Ewangelię w trakcie ćwiczeń duchowych (z książki, którą znajdziesz na końcu tego wpisu), i stwierdziłem, że to właśnie ten moment zdecydował o tym, że Piotr mógł być liderem pierwotnego Kościoła. Bo pokazał, że jest prawdziwym twardzieeml w wierze.


Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.

Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę gdy zabrałem się za to czytanie, to… burza na jeziorze. Oczcywiście, od wielu lat wiedziałem, że ona tam jest. Ale w czasie ćwiczenia wyobraziłem sobie, jak Jezus wtedy przyszedł do uczniów i mnie olśniło: przecież tam była burza na jeziorze! Sztorm. Wszystko falowało, wiatr przewracał uczniów na łodzi, co chwilę przewalały się parometrowe fale. I wśród tego szedł Jezus. A dotychczas zawsze sobie wyobrażałem, że On przeszedł po gładkiej tafli wśród burzy.

Skoro obaliłem w sobie już to wyobrażenie, pozostały dwie opcje: albo Jezus szedł na bieżącym poziomie wody, wznosząc się i opadając jak surfer na Florydze, albo szedł na lokalnym poziomie morza. Wiem, że to detal, ale skłaniam się ku tej drugiej opcji. Tak filmowo – Jezus idzie na wprost nie przejmując się tym, że co chwilę zalewa go jakaś fala albo że szkwał go przesuwa o kilka metrów w prawo czy w lewo. To oznacza, że dochodząc do łodzi apostołów był już totalnie przemoczony. I nic dziwnego, że uczniowie wzięli Go za ducha.

W tym kontekście popatrzyłem na to, co zrobił Piotr i… kurczę, to był twardziel!

To naprawdę musiał być potworny sztorm. Część apostołów – wraz z Piotrem – było rybakami, więc pracowali od jakiegoś czasu na tym akwenie, gdzie (podobno) burze zdarzają się parę razy w miesiącu. Jeśli więc ci goście byli przerażeni, to musiało naprawdę solidnie lać i wiać.

Pomimo to, Piotr zdecydował się wyskoczyć z łodzi w te fale. Kto kiedyś był na jachcie, świetnie zrozumie, co to znaczy. To nie było „wystaw nogi za burtę i ześlizgnij się do wody”. To znaczyło „pomimo wiatru stanął na burcie i skoczył parę metrów we wzburzone fale”. I to – uwaga – nie mając absolutnie żadnej pewności, że nie utonie. Bo w tej sytuacji nie było tak, jak po Zmartwychwstaniu w Galilei, gdzie Jan powiedział Piotrowi, że widzą Jezusa (J 21, 1-8). W czasie tej burzy uczniowie myśleli, że tylko im się coś przewidziało. Źe widzą zjawę. Nawet tuż przed wyskoczeniem z łodzi, Piotr powiedział:

Panie, jeśli to Ty jesteś

więc sam nie był pewny, Kogo widzi.

A mimo to skoczył z łodzi we wzburzone jezioro.

I ostatni szczegół: gdy Piotr się zawahał i w tę sztormową wodę wpadł, nie próbował płynąć, walczyć z prądem ani utrzymać się na powierzchni. A jako rybak na pewno potrafił zrobić te rzeczy.. Od razu krzyknął

Panie, ratuj mnie!

Gdy sobie uświadomiłem te dwie rzeczy stało się dla mnie jasne, że nikt inny nie mógł przejąć sterów Kościoła i przemówić do tłumów w Jerozolimie po Zesłaniu Ducha Świętego.

Ale ta historia nie jest tylko ważna z punktu widzenia historii Kościoła. Ma też wymiar indywidualny – i dlatego o niej piszę. Tak mniej-więcej będzie wyglądało nawrócenie w życiu większości z nas – i to pierwsze, i dwumilionowe. Chociaż często podczas głoszenia kerygmatu różne wspólnoty odwołują się do Dobrego Pasterza pasącego owieczki na zielonym pastwisku, to realnie decyzja o życiu wiarą to właśnie skok we wzburzoną wodę w czasie sztormu, gdy na horyzoncie jedynie majaczy jakiś kształt, który może być Jezusem.

https://www.instagram.com/p/CEFHnpKnqIX/

W takich warunkach musisz zdecydować się na skok, jeśli chcesz chodzić po wodzie. Łatwiej nie będzie.

Chcę się dalej z Tobą dzielić tym, co odkryłem w Piśmie Świętym. Jeśli piszesz się na taką podróż, zostaw swój e-mail poniżej.

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.

Jeśli chcesz sprawdzić, co Ty odkryjesz w znanych fragmentach Pisma Świętego, zapraszam Cię do ćwiczeń duchowych „W głąb i z powrotem”. Jeśli kupisz ją przez poniższy link, wesprzesz moją działalność blogową.