Im głębiej w grzech… (Mt 18, 15-20)
Foch. I już. A może można inaczej?
Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Ta Ewangelia to dla mnie historia grzesznika. I to grzesznika przeciwko komuś bardzo ważnemu: [tu wstaw swoje imię w celowniku].
Co powinieneś zrobić, gdy spotkasz kogoś takiego? Przede wszystkim nie być obojętnym i napomnieć go. Jeśli Cię posłucha, ja mówi Jezus,
pozyskasz swego brata.
Czyli znowu będziecie jednym w Chrystusie (J 17, 11). Super!
Ale może się okazać, że taki grzesznik to nie taka łatwa sztuka i potraktuje napomnienie z punktu widzenia konewki. Co wtedy zrobić? Wziąć jednego albo dwóch świadków i napomnieć go w takim składzie. Po co ma Was iść do takiego grzesznika dwóch lub trzech? Bo, jak w zakończeniu dzisiejszego czytania, gdzie dwóch lub trzech zebranych w Imię Jezusa, tam On JEST. Więc w ten sposób zaniesiesz Jezusa komuś, kto wyrządza Ci krzywdę.
Jeżeli pomimo to grzesznik pozostanie niewzruszony, powiedz o nim Kościołowi. Kościołowi, czyli ciału, którego Chrystus jest głową (Ef 5, 23). Znowu to samo – jeszcze bardziej zbliż się z taką osobą do Boga. A jeśli nawet Kościoła nie posłucha… no, i tutaj zaczyna się prawdziwa jazda.
Zgodnie ze słowami Jezusa, zatwardziały grzesznik przeciwko Tobie ma być dla Ciebie
jak poganin i celnik!
Co to znaczy? Moje pierwsze skojarzenie było takie, że Żydzi z poganami raczej się nie zadawali, a celnikami gardzili, więc trzeba z taka osobą zakończyć relację i o niej zapomnieć. I wtedy pojawiło się „ale”… bo w świetle innych fragmentów Ewangelii już nie wygląda to tak łatwo. Faryzeusze pytali uczniów Jezusa (Mt 9, 11, Mk 2, 16):
Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?
a Jezusa wręcz określali (Łk 7, 34):
Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników.
Teraz sprawa wygląda inaczej, prawda?
Jezus bardzo dobrze znał naturę człowieka – w końcu ją stworzył i przyjął. Wiedział, że jak komuś druga osoba zaszkodzi, to nasze pierwsze odruchy pokierują nas daleko od braterskiej miłości. Słowa o napomnieniu, świadkach i doniesieniu Kościołowi brzmią ładnie. Ale Jezus na pewno wiedział, że w większości przypadków ich realizacja sprowadzi się najpierw do wydarcia się na delikwenta, którzy mi zawinił, a potem do rozpowiedzenia o nim wszystkim dookoła – łącznie z proboszczem i księdzem w konfesjonale. I uwzględnił to w swoim planie na budowę relacji w Kościele. Ale poprosił, żeby po tym wszystkim, jak już emocje trochę nam opadną, zobaczyć w drugim grzeszniku kogoś, z kim właśnie Jezus jada posiłki. Kogoś, kto jest Jego przyjacielem.
Żeby zobaczyć że im głębiej druga osoba brnie w grzech, który mi szkodzi, tym bardziej przez nią przychodzi do mnie sam Jezus. I jako taką osobę tego grzesznika potraktować.
Podoba Ci się taka interpretacja Ewangelii? Zapisz się na newsletter, żebym mógł częściej dzielić się z Tobą przemyśleniami.