Rachunek sumienia (Łk 15, 1-32)
O dzisiejszym fragmencie Ewangelii pisałem już trzy razy – linki znajdziesz na końcu tego wpisu. Dlatego dzisiaj będzie wpis eksperymentalny. Nie zacznie się od przytoczenia całego czytania i – o ile nie potraktujesz go z punktu widzenia konewki – będzie wymagał o wiele więcej pracy w czasie czytania, niż mnie kosztowało jego napisanie. Gotowy?
Kiedyś czytałem przypowieść o marnotrawnych synach i stwierdziłem, że jest w niej ukryty rachunek sumienia. Chcę się nim z Tobą podzielić, żebyś mógł go wykorzystać – nie tylko przed spowiedzią czy wieczorem, ale po prostu do szybkiej analizy życia i wrzucenia go na właściwe tory. A więc zrobimy tak: zaraz zacznę przytaczać dzisiejszy fragment Ewangelii. Gdy dojdę do przypowieści o Miłosiernym Ojcu, tekst Pisma Świętego zacznę przerywać pytaniami. Zachęcam do zatrzymania się na nich już teraz, w czasie pierwszego kontaktu z wpisem. W ten sposób wyciągniesz z niego maksimum bez opóźnień.
Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów.
To zaczynamy: czy przeżywasz swoje życie we wspólnocie? Nie chodzi mi nawet o nic zorganizowanego, ale czy masz świadomość, że wszyscy tutaj stanowimy jedną drużynę?
Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”.
Trzy kwestie. Po pierwsze: czy w tej wspólnocie żyjesz jako ktoś młodszy, kto służy innym? Czy może wymagasz, żeby to inni spełniali Twoje zachcianki? Druga sprawa: czy mówisz Bogu wprost o swoich zachciankach i potrzebnych i weryfikujesz je z Nim? No i trzecia.. czy nie traktujesz kogoś żyjącego tak, jakby już umarł?
Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
Znowu dwa pytania. Czy świadomie wychodzisz sam poza ścieżkę Miłości? Jak wykorzystujesz to, co masz w życiu?
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek.
Jesteś w ogóle gotowy na to, że kiedyś będzie gorzej i będzie Ci czegoś brakowało? A może jest , do czego przywiązałeś się tak bardzo, że uzależniasz od tego swoje życie?
Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na pola, żeby pasł świnie.
Szukasz źródła życia i pomocy poza Bogiem?
Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Czy rezygnujesz ze swoich standardów żeby dostać to, czego chcesz?
Wtedy zastanowił się i rzekł: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę.
Zastanawiasz się czasem nad swoim życiem, czy raczej żyjesz bezrefleksyjnie? A z drugiej strony – czy żyjesz w świadomości, że Bóg da Ci wszystko, czego potrzebujesz?
Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników”.
Jak wygląda Twoja relacja z Bogiem? Wychodzisz w niej poza wyuczone formułki? Próbujesz z Nim handlować?
Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
Jak szybko się nawracasz po grzechu? Odkładasz robienie dobrych rzeczy na „później”?
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.
Czy w czasie modlitwy dajesz Bogu dojść do słowa? Pozwalasz Mu dać to, co chce Ci dać?
I zaczęli się bawić.
Bierzesz od Boga życie? Umiesz się nim cieszyć?
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce.
Znowu dwie kwestie. Pierwsze: jak jest z Twoim czasem – czy praca i inne zajęcia odciągają Cię od Boga? Druga: patrzysz w ogóle na to, co dzieje się na świecie i dookoła Ciebie? Odkrywasz w tym wszystkim działanie Ojca?
Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”.
Czy rozmawiasz z Bogiem wprost: bez ściemniania, bez owijania w bawełnę, bez szukania pośredników?
Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu.
Czy przed Bogiem jesteś sobą – zachowujesz się jak prawdziwy Ty, bez nałożonej żadnej maski? Akceptujesz Jego zaproszenie do rzeczy, których nie rozumiesz? Potrafisz modlić się nawet, jeśli jesteś na Niego wkurzony? A może próbujesz Go w niektórych obszarach życia unikać?
Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
Co do Boga: pozwalasz Mu robić dobre rzeczy tak, jak On tego chce? Co do Ciebie: jesteś ogólnie zazdrosny? Uzależniasz ważne rzeczy od porównywania się z innymi?
Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.
No i na koniec kumulacja pytań… Żyjesz w ciągłej świadomości, że jesteś dzieckiem Boga – niezależnie od wszystkiego? Wiesz, że przy Nim nigdy niczego Ci nie zabraknie i masz wszystko? Nie boisz się od Niego brać tego, co jest Ci potrzebne? A z drugiej strony: czy akceptujesz dobro, które On ma dla innych? Cieszysz się z tego że On tak robi nawet, jeśli tego nie rozumiesz?
Uff… i tyle. Mam nadzieję, że popatrzenie na swoje życie w świetle tej przypowieści pomoże Ci nie tylko czasem przygotować się do spowiedzi, ale ogólnie wrzucić życie na właściwe tory. A jeśli chcesz przeczytać moje pozostałe rozważania tego fragmentu, zerknij na poniższe wpisy:
Zapraszam Cię też do zapisania się na newsletter – wtedy żaden nowy wpis Ci nie umknie!