był sobie człowiek - mężczyzna jak każdy inny, zdjęcie: warren-wong-uuVguyksViA-unsplash cc-0
odprawa

Był sobie człowiek (Łk 10, 25-37)

Podchodząc do przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, często zaczynamy od końca – od zdania „Idź, ty czyń podobnie”. Pewnie nawet nieświadomie. Myśląc w tej perspektywie, w następnym kroku poszukujemy kogoś, na wzór kogo możemy czynić i trafiamy na Samarytanina, który wybija się na tle dwóch innych wędrowców przechodzących obok pobitego. A jakby tam popatrzeć na tę przypowieść z punktu widzenia pierwszego zdania?


Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: ”Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Jezus mu odpowiedział: ”Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”. On rzekł: ”Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. Jezus rzekł do niego: ”Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył”. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: ”A kto jest moim bliźnim?”. Jezus, nawiązując do tego, rzekł: ”Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”. On odpowiedział: ”Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: ”Idź, i ty czyń podobnie”.

Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców.

Dla nas to zdanie brzmi jak coś w stylu „szedł sobie gość z Jerozolimy do Jerycha i go pobili”. I w takim stwierdzeniu faktycznie trudno znaleźć coś fascynującego. Dla Żydów żyjących dwa tysiące lat temu, to zdanie brzmiało jednak trochę inaczej. Ale zanim napiszę, jak – chciałbym, żebyś chwilę się zastanowił, czym ten pobity różnił się od innych osób z przypowieści.

Według mnie główną różnicą jest to, że nic o nim nie wiemy oprócz tego, że był w drodze z jednego miasta do drugiego. Samarytanin, kapłan, lewita – to osoby jasno określone w kulturze hebrajskiej. Zbójcy swoim zachowaniem jednoznacznie pokazują, kim są. O karczmarzu wiemy przynajmniej, jak pracował, żeby zarobić na życie. O pobitym wędrowcu nie wiemy nic.

Przypowieść była odpowiedzią na pytanie uczonego w Prawie. Skoro pytający zawodowo zajmował się nauczaniem Prawa, to musiał być Żydem i nie mógł posługiwać w świątyni w Jerozolimie. Słuchając odpowiedzi, nie mógł więc utożsamić się z Samarytaninem, kapłanem ani lewitą. Ze względu na swój zawód, nie czuł pewnie też szczególnej więzi z postacią karczmarza, a zbójcy go totalnie odtrącali. Jedyną więc postacią, w którą mógł się wczuć, był ten „pewien człowiek”. Gdy więc usłyszał Jezusowe „Idź, i ty czyń podobnie”, prawdopodobnie odniósł je właśnie do pobitego wędrowca.

I tu dochodzimy do znaczenia pierwszego słowa. „Pewien człowiek” dla wielu Żydów oznaczało po prostu „to możesz być ty”. A więc to ja i Ty jesteśmy pobitymi wędrowcami z Jerozolimy do Jerycha.

Co więc zrobił ten człowiek, którego zgodnie ze wskazaniem Jezusa powinniśmy naśladować?

Na moje oko – nic nadzwyczajnego. Był w drodze, na której napotkał różnych ludzi. Jedni go potraktowali jak śmiecia i wykorzystali. Inni totalnie go olali. Jeden mu pomógł po prostu. Inny – bo mu się to opłacało. I kurtyna. Przez większość przypowieści nasz wzór do naśladowania prawdopodobnie leżał i jęczał – być może nie mógł powiedzieć jednego wyraźnego słowa.

Właśnie taka postawa jest odpowiedzią Jezusowa odpowiedź na pytanie:

Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?

I ma to sens, bo przecież to właśnie ten człowiek otrzymał w przypowieści życie.

Żeby więc otrzymać życie wieczne, nie musisz czynić absolutnie nic. Bo doprowadzenie Cię do tego to nie Twoje zadanie – choćby nie wiem co, żaden z nas nie da rady się zbawić. Po to przyszedł, umarł i Zmartwychwstał Jezus. Jeśli chcesz osiągnąć życie wieczne jedyne, co musisz zrobić, to zaufać Mu jak jeden z ukrzyżowanych obok Niego łotrów. Choćby na parę sekund przed śmiercią. Wystarczy.

Brzmi zbyt prosto, żeby było prawdziwe? Cóż… takie jest Chrześcijaństwo.

Z resztą – jak spróbujesz to się okaże, że życie w perspektywie darmowego zbawienia wcale nie jest takie proste. Bo nie będziesz mógł sobie powiedzieć, że jakikolwiek trud podejmujesz w jakiejś intencji, wzmacniasz swoją wiarę postem albo przez wyrzeczenia zbliżasz się do Boga – to wszystko będzie zupełnie niepotrzebne, skoro już Go będziesz miał blisko w gratisie. Wszystko dobre czy wymagające, co możesz zrobić, będzie jedynie odpowiedzią na Jego miłość i będziesz to robił ze świadomością, że absolutnie nic z tego nie masz. Będziesz musiał być na tyle pokorny żeby powiedzieć, że nie zrobiłeś nic w najważniejszej kwestii swojego życia.

Podejmiesz takie wyzwanie?

Tym wpisem zaczynam tegoroczny urlop od blogowania. Najbliższy wpis ukaże się dopiero na początku sierpnia. Kiedy? Cóż… tego w tym momencie sam nie wiem. Ale jeśli zapiszesz się na newsletter, na pewno Ci o nim napiszę. Wystarcz, że zostawisz maila poniżej (a za te parę tygodni będziesz mógł się wypisać, jeśli nie będziesz potrzebował więcej przypominajek).

Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z polityką prywatności w celu otrzymywania powiadomień o nowych wpisach i wydarzeniach związanych z blogiem. Nie będę Cię spamował. Będziesz mógł w każdej chwili zrezygnować z subskrypcji.